Słuchawki XX.Y - idea
Po ponad czterech miliardach lat istnienia naszej planety niezależne media z całego świata zaczęły znienacka podawać niepotwierdzoną przez naukowców plotkę, jakoby muzyka dla każdego była czymś innym. Jedni mogliby obejść się bez niej w życiu, inni lubią ewentualnie potańczyć - niekoniecznie zgodnie z zaplanowanym przez twórcę rytmem. Są też tacy, dla których muzyka jest jak woda, której brak wpływa destruktywnie na ciało i duszę. Po przeprowadzeniu badań na żywych organizmach okazało się, że tę ostatnią grupę reprezentujemy m.in. my...
Muzykę zabieramy ze sobą wszędzie - zazwyczaj w wygodnych, półlitrowych butelkach. Co do takiej konieczności jesteśmy wszyscy zgodni. Nie zgadzamy się natomiast kompletnie w kwestii gustów muzycznych, przez co często dochodzi do rękoczynów, ale to już historia do kroniki kryminalnej. Jedno jest pewne - nosząc słuchawki chcemy dobrze i modnie wyglądać. Potrzebujemy więc słuchawek przyciągających oko, bo sami lubimy być zauważani. Tak zrodził sie pomysł na XX.Y - słuchawki dla takich jak my.
Pierwsze przymiarki
Musiało być modnie i wygodnie, a przy tym charakterystycznie i niepowtarzalnie. Każdy model potrzebował więc pomysłu na jego budowę, ale też i wygląd. Bez dobrego "elementu rozpoznawczego" nie siadaliśmy nawet do dalszej dyskusji. Po pierwszych burzach mózgów powstał dziewiczy koncept - słuchawki nauszne z mocno zaakcentowanym "Y". Nie wiedzieliśmy jeszcze co chcemy z tym zrobić, ani jak to umieścić. Sama litera wydawała nam się jednak na tyle tajemnicza i buntownicza jednocześnie, że pomysł spodobał się wszystkim. No prawie wszystkim...
Marudy zostały zignorowane przez pozytywnie nastawioną większość. Trzeba jeszcze było opracować koncepcję, co z tą literą zrobić. Operacyjna Grupa Marudząca (OGM) siedziała w tym czasie obrażona w osobnym pomieszczeniu. Chodzą plotki, że członkom OGM nie spodobał się sposób w jaki zostali potraktowani. W tajnym głosowaniu ustaliliśmy, że zamówimy kwiaty i przeprosinowy poczęstunek. Po przysłowiowej "zrzucie" okazało się, że starczy tylko na to pierwsze.
W pełnym składzie rozpoczęliśmy poszukiwanie pomysłu na wykorzystanie naszej tajemniczej litery w sposób jak najbardziej chwytliwy. Pomysł wykonania pałąku w tym kształcie, niektórym skojarzył się z Teletubisiami. Być może nie wszyscy zrozumieli zamiar, jednak propozycja została odrzucona w trybie polubownym. Po kilku innych i zaskakująco oryginalnych ideach, które nie dotrwały nawet do etapu głosowania, w końcu coś drgnęło. Kolega zapatrzony w jedną z koleżanek stwierdził, że "Y" powinno być wypukłe. Nie mieliśmy pojęcia skąd przyszedł mu ten pomysł do głowy.
Czy Teletubisie mogą być inspiracją?
Po tak wielkim sukcesie jakim niewątpliwie okazał się wymysł naszego kolegi postanowiliśmy otworzyć szampana. Wtedy to - jak na złość - komuś przypomniały się Teletubisie, przez co wróciliśmy do tematu pałąka. Nie wszyscy byli tym faktem zachwyceni, ale groźba wpisania na listę członków OGM skutecznie zachęciła opornych do dalszej pracy. Zaskakująco pomysłowy do tej pory kolega usiłował pójść za ciosem i znów zaproponował wypukłości. Reakcja pozostałych nie była jednak tak entuzjastyczna jak poprzednio. Otarła się wręcz o całkowite niezrozumienie. Co ciekawe nikt nie potrafił zaproponować czegoś w zamian, co nasz dotychczasowy odkrywca dosadnie skomentował. Tymczasem upragnione rozwiązanie nie przychodziło. Do czasu...
Odpowiedź brzmi TAK
Z braku jakichkolwiek pomysłów do dyskusji zaczęły się wkradać tematy zastępcze. Warto dodać, że głównie bardzo poważne. Nowe buty kolegi, Teletubisie, pogoda, fryzura koleżanki, Teletubisie, kolor taksówek w Nowym Jorku, sposób wykonania kostiumów dla aktorów grających Teletubisie. Aby rozwiązać tę ostatnią kwestię przeprowadziliśmy głosowanie, w wyniku którego dowiedzieliśmy się, że 5% z nas (czyli pół osoby) uważa wspomniane kostiumy za odlew gipsowy z wbudowanym stelarzem ochronnym, a pozostali są wręcz pewni, iż szyte są one przez firmę krawiecką. I to bynajmniej nie gips zainspirował nas do rozwiązania problemu! Stało się jasne, że szwy na pałąku oraz wyszywany napis to strzał w dziesiątkę.
Słuchawki 3D ART
Duma, którą poczuliśmy po tym fantastycznym odkryciu, była tak wielka, że ponoć zobaczyli ją kosmonauci pracujący na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej "ALFA". Dwóch z nich twierdzi jednak, że było to UFO. Prawdopodobieństwo takiego obrotu zdarzeń określają jako graniczące z pewnością. Szkoda, choć wierzymy, że nasz słuchawki już na pewno zobaczą.
Więcej na temat słuchawek 3D ART można znaleźć tutaj.